środa, 22 sierpnia 2012

Brudasy


Obiegowa opinia czy i nawet stereotyp głosi, że „Hiszpanie to brudasy”. Głównie takie sądy powtarzają mężczyźni (w mojej opinii zazdrośni o to, że południowcy masowo przyjeżdżają do Polski, gdzie na ulicy i w dyskotekach cieszą się dużo większym powodzeniem niż rodzimi Don Juanowie) i dotychczas ich nie komentowałam. Ale nadszedł czas.
Potwierdzam zatem: tak, Hiszpanie to brudasy.
Nie chodzi tu jednak o to, o czym pomyśleliście, czyli bycie brudnym, nieumytym. Nie. Hiszpanie to naród BRUDZĄCY. Nie dbający o czystość.
Podloga w barze w Granadzie
Swoją drogą nasuwa mi się myśl, iż jest tu pewien paradoks. Otóż hiszpańskie miasta są dużo bardziej „estetyczne” od polskich. Bardziej dba się tu o architekturę krajobrazu, w zaułkach znajdziemy rzeźby czy nowoczesne instalacje, zabawę kolorem, balkony zdobią wielobarwne kwiaty. Po spuszczeniu wzroku dostrzegamy jednak drugie dno, a dokładniej rzecz ujmując: podłogę. Ziemię pokrytą śmieciami. W barach normalnym jest rzucanie: chusteczek/ okruchów/ łupinek/ pestek/ opakowań/ innych (jakich?); na podłogę. I niespecjalnie się je sprzata, bo brudna podloga oznacza, ze bar cieszy się popularnoscia. Zasada, której mnie uczyła mama „jak zjesz cukierka i w pobliżu nie ma śmietnika, to włóż papierek do kieszeni” tu nie obowiązuje.
Stopień śmiecenia zależy oczywiście od miejsca (w restauracjach np. nie jest to aż tak widoczne) i regionu Hiszpanii. I nie chcę również generalizować i posądzać każdego Hiszpana o bycie brudasem i przypinać każdemu Polakowi łatki Czyściocha Na Medal. Jednakże wrażenie ogólne jest właśnie takie a nie inne.
Śmiecenie to nie tylko brudne ulice, ale i mieszkania. Brudne, w polskim rozumieniu. Bo jak do Polaka (a może i bardziej Polki) przychodzi gość, to mieszkanie musi być przynajmniej „ogarnięte” , żeby gość przypadkiem nie widział, że żyjemy w bałaganie (co swoją drogą jest ogromną hipokryzją), a jeśli nie zdążymy posprzątać, to przynajmniej przepraszamy za bałagan.
Hiszpanie się nie przejmują i nie przepraszają. Bo każdy przecież czasem ma bałagan. I tu dochodzimy do źródła hiszpańskiego bałaganu. Hiszpańskiego lenistwa.
Tak, tak, wiem, że to również stereotyp, ale tkwi w nim ziarenko prawdy. Lenistwo za którym idzie bałaganiarstwo związane jest z ogólnym „nieprzejmowaniem się”. Bo jak nie zrobisz czegoś dziś, to zrobisz jutro-i tyle. Bo dziś nie chce mi się zmywać i zrobię to jutro. Ale z tym nieprzejmowaniem się to też nie tak do końca prawda. Bo i Hiszpanom przeszkadzają śmieci na ulicy. I sami o sobie mówią, że są brudnym krajem i porównują się do innych, czystszych krajów. Ale mówią też, że śmiecą, bo wszyscy śmiecą. A spytani, dlaczego w takim razie nie zaczną czegoś zmieniać jako jednostka i oni sami nie wyrzucą papierka do śmietnika odpowiadają …że jest za daleko.


1 komentarz:

  1. Wiely to brudasy, glupole i patentowane lenie, jednak od czasow Franco zmienilo sie na lepsze. Znam oczytanych i ciekawych swiata Hiszpanow, ktorym ani przez mysl nie przejdzie smiecic w miejscach publicznych. Ale sa tam i kmioty, ktore brudza, a i z higiena osobista sa na bakier. Troche jak u nas; z balastem nawykow z przeszlosci nie zawsze latwo zerwac...

    OdpowiedzUsuń